Please ensure Javascript is enabled for purposes of website accessibility
przypatrz się dobrze | kwartalnik

Dobre pęknięcia

Spojrzenia
Żyjemy w społeczeństwie i to nieironicznie.

Akt I – Rozpoznanie

Krocząc rano po październikowym Krakowie, dosyć często bywałem zaczepiany przez raczej nie-do-końca śmiałych, podobnych do mnie studentów. Niewyspani, próbowali wykonać swoją ówczesną pracę, czyli wręczyć mi mały papierek z nadrukiem reklamującym okoliczny kurs tańca. Oczywiście, nie byłem jedynym celem. Roztańczyć ludzi chciano wielu, a procedura zawsze wyglądała podobnie.

Nieświadomy człowiek przemierza chodnik, by dotrzeć do swojego celu. Gdy wejdzie w pole rażenia, zatrudniony student niepewnie stara się nawiązać z nim kontakt wzrokowy. Jeśli się uda, podchodzi bliżej i po życzliwym zapytaniu o zainteresowanie tańcem, skieruje wypełnioną reklamami dłoń w stronę potencjalnego klienta. Zazwyczaj transakcja kończy się na dwa sposoby – zależnie od napotkanej jednostki. Zaintrygowana – bądź zbyt speszona, by odmówić – przyjmie ofertę, a asertywna i wystarczająco zdeterminowana ją odrzuci. W każdym razie, po tej wymianie student szuka kolejnej osoby i proces zaczyna się od nowa.

Ulotkarze, bo tak się ich zwie, to nie zjawisko wybitnie unikalne ani wywierające wielki wpływ na świat. Dlatego bym o nich nie pisał, gdyby nie ciekawy szczegół, którym podzielił się ze mną mój znajomy. Opisał mi swoją specyficzną relację ze wspomnianymi roznosicielami. Mianowicie, chciał pomóc tym biednym studentom zarobić. Brał więc zaproszenia na tańce od nich wszystkich. Wkrótce stał się rozpoznawalny do tego stopnia, że ulotkarze zaczęli wyszukiwać go w tłumie i czekać, aż podejdzie. I podchodził. Bez wyjątku. Nie będę ukrywał – zainspirowałem się.

Nick Riggle, współczesny pisarz i profesor filozofii, określiłby działalność mojego znajomego jako social opening. Z braku polskiego odpowiednika, roboczo nazwę to pojęcie sposobnością społeczną. Termin ten wykuł sam Riggle, który szerzej opisał go w szeregu swoich tekstów m.in. w książce „On Being Awesome: A Unified Theory of How Not to Suck”, czy w eseju „High five! Awesomeness as the Imperative of Our Time”.

Sposobności społeczne to momenty, gdy wykraczamy poza wyznaczone normami postawy i role, które odgrywamy na co dzień podczas interakcji z innymi ludźmi. Sposobność społeczna może być wykreowana przez nagły przypadek albo świadomą akcję człowieka. Obie opcje doprowadzają w konsekwencji do zmiany natury danej interakcji społecznej, pozwalając na pokazanie naszej prawdziwej osobowości. W skrócie, sposobność społeczna to małe „dobre pęknięcie” w znacznie większym i zastałym tworzywie społeczeństwa.

Przeanalizujmy teraz relację mojego znajomego z ulotkarzami pod powyższym względem. Jak wcześniej napisałem, mechanizm wygląda jednakowo. Student przybierając rolę pracownika rozdaje ulotki osobom, które w trakcie transakcji odgrywają z kolei rolę klienta. Jest to łatwa do zauważenia konwencja. W tym przypadku czynnikiem łamiącym ustalony porządek, a zatem tworzącym sposobność społeczną, jest mój znajomy, który, gromadząc każdą napotkaną ulotkę wybija się ponad rolę klienta i staje się ukrytym pomocnikiem naszych ulotkarzy. Na światło dzienne wysuwa się jego współczująca i wspierająca osobowość.

Akt II – Rozkwit

Pełen nowej motywacji zacząłem naśladować mojego znajomego. Tak jak on nagminnie brałem ulotki od każdego spotkanego studenta. Po pewnym czasie zauważyli mnie. Może to była tylko moja projekcja, ale trudno mi było nie odnieść wrażenia, że wyszukiwali mnie w tłumie. Szczególnie, kiedy składali na moje ręce już nie jedną, a kilka lub więcej ulotek. Stałem się kimś więcej niż kolejnym przechodniem.

Nasza współpraca trwała w najlepsze. Ulotkarze mieli łatwiejszą pracę, a ja mogłem poczuć się lepiej, że wsparłem choć kilka osób w tym smutnym, kapitalistycznym świecie. Poczułem nawet, można powiedzieć, pewną jedność z tą grupą. Jakby nie było, tkwiliśmy w tej sytuacji razem.

Niestety, październik, jak każdy miesiąc, musiał przemienić się w następny, a moi „nowi przyjaciele” zniknęli niebawem z krakowskich ulic. Nastąpił tzw. koniec sezonu.


Kolejnymi ważnymi dla teorii sposobności społecznej określeniami są: awesomeness, being down, being game i suckiness. Z takiego samego powodu co poprzednio przetłumaczę określenia następująco: niezwykłość, rozumieć, oddawać i zwykłość.

Niezwykłość według Riggle’a to umiejętność kreowania sposobności społecznych. Jeśli ktoś to potrafi, to jest wtedy awesome – niezwykły. Rozumieć w tym kontekście oznacza rozpoznanie przez drugą osobę, że podczas interakcji doszło do utworzenia się sposobności społecznej. Oddawanie zaś będzie sprawną odpowiedzią rozumiejącej osoby na stojącą przed nią sposobność społeczną w taki sposób, który uwydatni jej indywidualność.

Z ostatnim terminem będzie trochę trudniej. Riggle zdefiniował suckiness jako bezpodstawne zniszczenie zrozumianej sposobności społecznej poprzez powrót do zmechanizowanej reakcji i roli społecznej. Mam z tym słowem problem taki, że jest w języku angielskim traktowane jest z reguły pejoratywnie, a osobiście twierdzę, że zaprzepaszczenie sposobności społecznej może się zdarzyć nie tylko w przypadku świadomej złośliwości, ale także niechęci, niewiedzy lub zwykłego niezrozumienia faktu, iż zaszła sposobność społeczna. Zatem rozszerzę to pojęcie o dodatkowe, wytypowane przez siebie postawy i umieszczę, wraz z sensem wyrazu suckiness, w słowie zwykłość. W ten sposób zwykłością będzie ogólna nieumiejętność zindywidualizowanej odpowiedzi na powstałą sposobność społeczną, przez co uciekamy do wcześniej wytyczonych, zardzewiałych norm społecznych. Mam nadzieję, że ta zmiana nie zostanie uznana za zbyt wielką herezję.

Akt III – Skostnienie

Jest teraz koniec listopada. Nie wiem, co z „moimi ulotkarzami”. Pewnie nie dowiem się już nigdy. Wierzę, że dobrze im się powodzi. Trzymam za nich kciuki.

Szczerze trochę mi tęskno. Może nie była to najsilniejsza więź, ale na pewno była interesująca i unikalna. Pomimo naszego rozstania cieszę się, że mogłem jej doświadczyć i stać się częścią czegoś nowego.

Cóż, wracam znów do swojej starej roli klienta. Przynajmniej na chwilę.


Nasi ulotkarze w takim razie byliby rozumiejącymi i odbijającymi. Zrozumieli sposobność społeczną zapoczątkowaną przez mojego znajomego i skopiowaną przeze mnie oraz odpowiedzieli na nią np. rozdając nam więcej ulotek niż pozostałym. Wytworzyła się również bardziej wyjątkowa relacja, która wybiła się ponad sztywne ramy kontaktu klient-pracownik. Ponadto mój znajomy stał się niezwykły. Mi zostało być tylko kopią niezwykłości, ale dobre i to. Zwykłym natomiast byłby w naszym przykładzie hipotetyczny ulotkarz, który, czy to przez niezrozumienie sytuacji, czy to przez niechęć, nie zmieniłby w żaden sposób swojego zachowania, zostając tym samym w swojej roli pracownika.

Można więc powiedzieć, że każdy skorzystał na takim obrocie spraw. Ulotkarze ulotnili więcej ulotek i więcej zarobili, a my wraz z nimi przeżyliśmy nadzwyczajną przygodę i swego rodzaju połączenie.

Wniosek z przeżywania sposobności społecznej wydaje się nasuwać sam. Jest to zwyczajnie emocjonalnie i doświadczalnie interesujące doznanie, które rozbijając zbyt dobrze znane formy społeczne, potrafi zespolić daną grupę osób w niespodziewany sposób. Na taki, który pozwala pokazać się nam z tej bardziej osobistej strony.

Spróbujmy zatem przełamywać lód w tych drobnych momentach i na przykład opowiedzieć jakiś żart sprzedawcy, by na moment chociaż ściągnąć z siebie, jak i z niego, zrobotyzowane i narzucone role do odgrywania. Ogółem, twórzmy sposobności społeczne, kiedy tylko nastąpi taka możliwość. Wiem, że to może wydawać się trudne i takie jest, biorąc pod uwagę np. różne fobie społeczne, ale jeśli kompletnie zaprzestaniemy tych starań, możemy w dość niedługim czasie obudzić się w społeczeństwie nudnym i skostniałym, gdzie każda interakcja społeczna jest sztucznie wykalkulowana i zimna. A po co nam to, jeśli i tak już mamy coroczną zimę za oknem.

Bibliografia:
Riggle, Nick, 2016. High five! Awesomeness as the Imperative of Our Time, Aeon. https://aeon.co/essays/how-being-awesome-became-the-great-imperative-of-our-time

Grafika: Sandra Jaborska